Sierpniowa masa była połączona z obchodami 65. rocznicy likwidacji Litzmannstadt Ghetto, dlatego też miała nieco inny charakter, a trasa przebiegała m.in. przez tereny getta.
jak się jeździ tą samą trasą niemal codziennie od kilku miesięcy, to, w jakiś dziwny sposób, ma się mniej frajdy z jazdy... wniosek: należy poszukać pracy w innym końcu miasta ;)
To miał być krótki wypad do Czarnocina, ale kupiłam ciastka i stwierdziłam, że dobrze by było zjeść je na tamie, która miała być gdzieś niedaleko (tak mi się przynajmniej wydawało) ;D Jakkolwiek 'niedaleko' to przecież pojęcie względne :] Powrót po ciemku, z jedną ruchomą lampką ;)
do parku na bieganie i do wypożyczalni oddać film*
*film - "Królowie nocy" - miał być w klimacie świetnej "Infiltracji", a był na poziomie przedszkola (z tym że dla większych dzieci, w czym mu znacząco pomogło typowo amerykańskie, patetyczne zakończenie, potwierdzające odwieczną prawdę: dobro zawsze zwycięża)
Jak zwykle wyjechałam do pracy "na styk", więc nie miałam czasu zawracać kilkaset metrów, żeby pod wiadukt podjechać... wzięłam więc garego pod pachę i zaczęłam z nim wchodzić po schodach. Aż tu nagle pojawia się przede mną Ktoś i... wyciąga ręce w moją stronę. Słyszę: "rowerek, wziąć rowerek". Spanikowana przyciskam garego mocno do siebie, odsuwam się w drugi koniec schodów i łypiąc spode łba na Ktosia, kategorycznie stwierdzam, że nie oddam roweru za nic w świecie... (jednocześnie myślę sobie, jak bardzo pozory mylą - taki sympatyczny na pierwszy rzut oka, a złodziej... i czy kciuk miał być wewnątrz, czy na zewnątrz zaciśniętej pięści przy tym prawym sierpowym... no i jak to dobrze, że zjadłam śniadanie, bo tak to mam szansę zwiać...), a tu nagle Ktoś strzela focha: "nie - to nie, chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze" i odchodzi w pokoju. Wniosek: nie należy jeść parówek na śniadanie ;D