w grudniu nie jeździłam codziennie - raz na piechotę, raz na rowerze - żeby stare kości bardziej rozruszać. poza tym - serce się kraje, gdy patrzę na rdzewiejącą kasetę mieszczucha.
No tak - przyznaję się - nie miałam czasu pisać, a jak miałam, to mi się nie chciało. ale to były tak sporadyczne wypadki, że możemy uznać, że nie miałam na to czasu. Jakkolwiek - jeździłam. Mało, bo mało, ale zawsze coś ;) Żeby nie przedłużać - tematem streszczenia nr 1 są dwa tygodnie do i z pracy z września - absolutnie nic ciekawego :)
Najpierw po telefon - ale na próżno - ktoś mnie ubiegł ;) potem po książkę - na szczęście czekała na mnie na półce, potem na chwilkę na julianów, a potem... (tu Was zdziwię) na pizzę :D ta daaam :)