co to był za dzień... zleciał bardzo szybko ;) pozostawił jednak po sobie niezapomniane wrażenia - pierwszym z nich jest bolący tyłek - nie pamiętam już, kiedy ostatnio zrobiłam taki dystans na deskowatym siodełku garego ;D resztę wrażeń uzupełnię, jak się wyśpię :D

świat stal sie piękniejszy, tylko noga zaczeła boleć i przestać nie chce. mam nadzieję, że do soboty przejdzie ;)

jak w tytule

jak w tytule - pojechałam pobawić się z żabcią, bo trochę smutna była ostatnio ;)

do i z pracy... odkryłam dzis, że podjazdy robi mi się łatwo lekko i przyjemnie, jeśli jadę z północy na południe, a nie na odwrót... ;)

to była dość ciężka 16 - miałam biegac krótko, więc nie wzięłam wody... i to była zła decyzja. ale reszta była cacy :)

bez komentarza pozostawię ten dzień.

= świetny dzień. :))

klomb w praku Poniatowskiego © triss

w Czarnocinie szybkie zerknięcie na staw, szybka konsumpcja loda i szybki powrót do domu, bo nie mieliśmy światełek.

w drodze z Czarnocina © triss