skrajnie
Czwartek, 11 lutego 2010
· Komentarze(6)
Kategoria paczkowanie
dzień pełen skrajności... rano ciężko, wieczorem pluszowo, słodko, a nawet walentynkowo. a wszystko to za sprawą pátibela Tadeusza* oraz Paulinki i jej babci. wszystkich serdecznie pozdrawiam, a Paulince składam najlepsze życzenia urodzinowe :) podczas czekania na Tadeusza, zrobiłam zdjęcie kościółkowi w śniegu... no właśnie - w śniegu - bo znowu śnieżyca dzisiaj. śnieg jest co prawda mięciutki i puchaty, a zimowa aura tajemniczo-przytulna, ale ile można? ;)
Pátibel to jeden z wielu ludzi, których możemy spotkać codziennie na ulicy, niczym niewyróżniający się z tłumu. Jednak pod wpływem chwili (i paru kufli piwa) potrafiący opowiadać niesamowite historie, niby przeżyte, ale w istocie dopiero co wymyślone. Możemy dowiedzieć się o nim tylko tyle, ile sam zechce nam powiedzieć, czyli zazwyczaj same sprzeczności. Ale przecież każdy jest bliższy swoim intencjom w marzeniach niż w rzeczywistości — kto nie potrafi marzyć, ten jest tylko trybikiem w machinie społecznej. Natomiast ten, kto marzy na głos, zwielokrotnia swoje skromne istnienie, śmiejąc się, dotyka absolutu i wykracza poza siebie. Hrabal pisze o pátibelach w następujący sposób: „są ludzie, którzy chodzą rowami dróg złotego środka, są ludzie, którzy wciąż chłodzą swe rozpalone głowy w bryzgach fal, w których nieustannie się pluszczą. Są ludzie, których czupryna jest osmalona od iskry, gdy prześcigali się w rozniecaniu ognia, są ludzie, którzy wciąż pędzą, by dopaść wielkiej szansy, widzianej na linii horyzontu. To pátibelé… Bo pátibel to człowiek, przed którym wzdyma się nieustannie ocean natrętnych myśli. Jego monolog płynie bez przerwy, to jako podziemna rzeczka w tunelu myśli, to znów wylewając się ustami na zewnątrz. Pátibel z reguły niemal nic nie czytał, ale za to wiele widział i wiele słyszał. I niemal niczego nie zapomniał. Pochłonięty jest swoim wewnętrznym monologiem, z którym chodzi po świecie jak paw ze swym pięknym upierzeniem. Pátibel, jeśli nie wdaje się w rozmowę z ludźmi, bawi rozmową sam siebie, podaje informacje o wydarzeniach, których znaczenie jest przesadzone, przesunięte, przekręcone, gdyż pátibel przecedza rzeczywistość przez diamentowe oczko inspiracji. Pátibela przepełnia podziw dla świata widzialnego, wskutek czego ten ocean pięknych widziadeł nie pozwala mu spać. Jest tak urzeczony opowiadaniem, że wygląda to tak, jakby sam język wybrał sobie pátibela, aby przez jego usta ujrzeć samego siebie i dowieść sobie, co potrafi… Toteż podczas gdy mądrzy i ostrożni starannie się odkażają, pátibelé pachną człowiekiem. Podczas gdy mądrzy i ostrożni przywieszają do swoich skrzydeł ołowiane ciężarki, skrzydła pátibeli już wracają z wyprawy z wyskubanymi i wypalonymi lotkami. Otóż pábieni jest niwelacją w obronie przed obrzędowością wykształcenia… pátibelé dowodzą, że życie jest warte tego, żeby żyć.”
kosciół św. Teresy przy zakręconym rondzie Solidarności© triss
Pátibel to jeden z wielu ludzi, których możemy spotkać codziennie na ulicy, niczym niewyróżniający się z tłumu. Jednak pod wpływem chwili (i paru kufli piwa) potrafiący opowiadać niesamowite historie, niby przeżyte, ale w istocie dopiero co wymyślone. Możemy dowiedzieć się o nim tylko tyle, ile sam zechce nam powiedzieć, czyli zazwyczaj same sprzeczności. Ale przecież każdy jest bliższy swoim intencjom w marzeniach niż w rzeczywistości — kto nie potrafi marzyć, ten jest tylko trybikiem w machinie społecznej. Natomiast ten, kto marzy na głos, zwielokrotnia swoje skromne istnienie, śmiejąc się, dotyka absolutu i wykracza poza siebie. Hrabal pisze o pátibelach w następujący sposób: „są ludzie, którzy chodzą rowami dróg złotego środka, są ludzie, którzy wciąż chłodzą swe rozpalone głowy w bryzgach fal, w których nieustannie się pluszczą. Są ludzie, których czupryna jest osmalona od iskry, gdy prześcigali się w rozniecaniu ognia, są ludzie, którzy wciąż pędzą, by dopaść wielkiej szansy, widzianej na linii horyzontu. To pátibelé… Bo pátibel to człowiek, przed którym wzdyma się nieustannie ocean natrętnych myśli. Jego monolog płynie bez przerwy, to jako podziemna rzeczka w tunelu myśli, to znów wylewając się ustami na zewnątrz. Pátibel z reguły niemal nic nie czytał, ale za to wiele widział i wiele słyszał. I niemal niczego nie zapomniał. Pochłonięty jest swoim wewnętrznym monologiem, z którym chodzi po świecie jak paw ze swym pięknym upierzeniem. Pátibel, jeśli nie wdaje się w rozmowę z ludźmi, bawi rozmową sam siebie, podaje informacje o wydarzeniach, których znaczenie jest przesadzone, przesunięte, przekręcone, gdyż pátibel przecedza rzeczywistość przez diamentowe oczko inspiracji. Pátibela przepełnia podziw dla świata widzialnego, wskutek czego ten ocean pięknych widziadeł nie pozwala mu spać. Jest tak urzeczony opowiadaniem, że wygląda to tak, jakby sam język wybrał sobie pátibela, aby przez jego usta ujrzeć samego siebie i dowieść sobie, co potrafi… Toteż podczas gdy mądrzy i ostrożni starannie się odkażają, pátibelé pachną człowiekiem. Podczas gdy mądrzy i ostrożni przywieszają do swoich skrzydeł ołowiane ciężarki, skrzydła pátibeli już wracają z wyprawy z wyskubanymi i wypalonymi lotkami. Otóż pábieni jest niwelacją w obronie przed obrzędowością wykształcenia… pátibelé dowodzą, że życie jest warte tego, żeby żyć.”