niby śpiący, a dają popalić ;) ulica śpiących rycerzy leży tuż obok ulicy wyżynnej, której nazwa jest niezwykle trafna... gdybym tam mieszkała i wszędzie jeździła rowerem, to po pół roku pewnie mogłabym startować w jakimś prawdziwym maratonie mtb ;D
ale bez kaloszy, więc znowu zmarzły mi stopy... a propos - przypomniał mi się taki quiz na facebooku: "jakim typem kobiety jesteś?". przy każdym pytaniu w ostatniej odpowiedzi pojawiały się "zimne stópki" w najróżniejszych konfiguracjach... jak łatwo się domyślić jestem dziewczynką z zimnymi stópkami ;P a po misji rozprawka III wpadliśmy z Tomkiem do manufaktury na herbatkę pt. poranek kojota (herbata naturalna czarna, zielona mate, honey busch z dodatkiem ananasa, rodzynek i aromatu)... podobno pobudza ;D
znowu sypie i sypie... trochę monotonne to się już zaczyna robić. jakkolwiek teraz jest mi to nieco bardziej obojętne niż np. wczoraj. albo w piątek. bo kupiłam se kalosze :))) i koniec z demotywującym chlupotaniem w butach :D a wszystko to za sprawą Tomka, który mnie wczoraj wysłał po okulary do pewnego sklepu na dostawczej, gdzie olśniły mnie one:
jeździło mi się po prostu cudownie :))) już nie pamiętam, kiedy aż tak dobrze mi się jeździło :) nie wiem, czy to zasługa skowronka, którego dane mi było usłyszeć w parku, czy też zasługa słońca i ciepłego wiatru ;) ewentualnie przyczyna mogą być okulary, w których jeżdżę - dzięki nim świat wydaje się weselszy ;] postaram się ustalić sprawcę :D