straszny upał, nigdzie już nie jadę, idę się schować do lodówki ;]

do pracy i z powrotem, nieco inną trasą - na dłuższe skróty ;)

niestety nieudana (też x 2) ;D
podsumowanie: ochlapana przez 2 actrosy, 4 scanie, 6 dafów, 7 manów i 1 tatrę, nie licząc pierdółek typu: tico, matiz... subaru impreza ;) etc.

i po co ja myłam wczoraj rower? -_-

i znowu przyjechałam do pracy z błotkiem na twarzy, plecach, nogach itd. - żyć, nie umierać :D

tak, jak mi się nie chciało, to mknęłabym z prędkością światła... ale wszystko ma swoje plusy - dziś w nocy ślimaki nie będą mnie straszyć (no, może kilka ;)

jednen z tych, które przetrwały ;] © triss

wzięłam aparat, bo chciałam zrobić zdjęcie dzikiemu pudlowi, ale z okazji niedzieli pudel siedział wypiękniony na tarasie swojego domostwa, więc fotka nie odzwierciedliłaby całej grozy, jaką potrafi wzbudzić ta mała, wredna bestia z mokrą włoszką na grzbiecie ;]
ale co sie odwlecze... a tymczasem "triss rowerowy blog" ma zaszczyt przedstawić substytuty pudla:

przydrożne maki © triss

gdzie to słońce...? © triss

rzepakowe pole rośnie wokół mnie... © triss

rozjechałam dziś tyle ślimaków, że będą mnie one straszyć po nocach... ale nie dało się wszystkich ominąć - mission impossible...

myśl dnia: krowa, która urwała się z łańcucha podnosi średnią skuteczniej od dzikiego pudla ;]

i po kluchy-pampuchy ;]
[na randkę z Karoliną też chciałam jechać rowerem, ale nikt nie wymyślił jeszcze szpilek spd ;]