tak, jak mi się nie chciało, to mknęłabym z prędkością światła... ale wszystko ma swoje plusy - dziś w nocy ślimaki nie będą mnie straszyć (no, może kilka ;)
wzięłam aparat, bo chciałam zrobić zdjęcie dzikiemu pudlowi, ale z okazji niedzieli pudel siedział wypiękniony na tarasie swojego domostwa, więc fotka nie odzwierciedliłaby całej grozy, jaką potrafi wzbudzić ta mała, wredna bestia z mokrą włoszką na grzbiecie ;] ale co sie odwlecze... a tymczasem "triss rowerowy blog" ma zaszczyt przedstawić substytuty pudla:
cóż to za obiad bez deseru? na deser miała być nowiutka, niedmuchana pompka ;] pojechałam zatem do manufaktury, bo tam przecież dają takie pompki (trzeba tylko wiedzieć, kogo pytać;) oprócz pompki załapałam się na lody w deszczu... a gary został znieważony - ciężkie jest życie faceta...