... w deszczu i wietrze, a trochę nawet w towarzystwie piorunów. A poza tym to znowu pozdzierałam sobie kolana. I łokieć. Od razu wyglądam na młodszą o jakieś 8 lat - niech żyją śliskie tory tramwajowe ;P trasa: widzew -> ruda -> widzew -> rzgów -> widzew
jako że było dziś niesamowicie gorąco, zachciało mi się wylegiwania w Arturówku, ale droga do niego była długa i kręta... przeszkody: kebab (dziś wyjątkowo ostry;]), kilka dużych lodów z lodziarni na Złotnie, harce nawigatora, napój z sokiem imbirowym etc., a powrót, jak zwykle, w towarzystwie burzy :] "Przemoknięte serca miast i tylko ty i ja Szczęśliwi tym dniem..." - tak mi się skojarzyło i podczas powrotu nuciło ;]
Chociaż pogoda była taka sobie, postanowiłam w swoje urodziny zjeść rybę w jakiejś knajpce na Helu. Trasa piękna tuż nad samym morzem albo w lesie - czego chcieć więcej? Pytanie wygląda na retoryczne, ale wcale takie nie było, bo jednak przydałoby się coś więcej, a mianowicie - gary, który został w Łodzi. Szczała ogłosiła strajk, moje kolano również, a Tomek się irytował (tak, tak - pamiętam, że to zapożyczenie ;P). I chociaż średnia była licha (dokładnie nie wiadomo jaka, bo licznik też się zbuntował), chociaż dostałam nauczkę [;P], wycieczka się udała i koniec kropka :P.