Wpisy archiwalne w kategorii

czysta przyjemność :]

Dystans całkowity:2679.59 km (w terenie 621.00 km; 23.18%)
Czas w ruchu:130:16
Średnia prędkość:19.92 km/h
Maksymalna prędkość:53.70 km/h
Maks. tętno maksymalne:203 (103 %)
Maks. tętno średnie:136 (69 %)
Suma kalorii:796 kcal
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:53.59 km i 2h 49m
Więcej statystyk

spotkali się tuż po południu...

Wtorek, 8 czerwca 2010 · Komentarze(0)
tym razem nie na beztroskie hasanie, lecz na rower (wreszcie!!:)) razem z Tomkiem, Marcinem, Łukaszem i kolegą Łukasza pokręciliśmy się po Łagiewnikach.

na poligon

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(2)
na lody i wiśnie i takie tam i z Tomkiem, oczywiście ;D
... a w mieszczuchu wybuchła mi dętka - jak i kiedy - pojęcia nie mam :|

zmokła kura

Poniedziałek, 3 maja 2010 · Komentarze(0)
trochę kręcenia po łagiewnikach, zakończonego chlebem ze smalcem i ogórkiem u parówy ;D reszta ekipy się wykruszyła, więc pojechaliśmy z Tomkiem na lody... dokupywałam sobie po jednym kilka razy, aż zaczęło kropić. najpierw delikatnie, potem nieco mniej delikatnie. w efekcie ciągle się suszę. mój rower też. a deszcz wcale nie był ciepły. ;D

do lasu:)))

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
z Rafałem do lasu... on na szosie, ja na mtb - było interesująco :D na deser lemoniada przy zachodzie słońca na górce śmieciówce z widokiem na łagiewniki ;]

wiosna w łagiewnikach :))) © triss


widok z górki na zachodzące słońce © triss


A tymczasem, żeby nie było, że jestem szowinistką...

DLACZEGO ROWER JEST LEPSZY OD FACETA?

1. Rower nigdy nie zrobi ci dziecka.
2. Kiedy są takie dni w miesiącu gdy nie masz ochoty jeździć na rowerze, on nie będzie się czuł sfrustrowany.
3. Rower nie jest syneczkiem mamusi, bo jej nie ma.
4. Możesz pożyczyć swój rower przyjaciółce.
5. Twój rower nie interesuje się tym, jak dobre były twoje poprzednie rowery.
6. To, czy osiągniesz szczyt na swoim rowerze górskim zależy wyłącznie od TWOJEJ kondycji.
7. Staruszka jadąca na nowiutkim rowerze wzbudza podziw i uznanie.
8. Twój rower nie wozi bez twojej wiedzy innych rowerzystek.
9. Twój rower nie będzie cię namolnie namawiał, byś na nim jeździła.
10. Kiedy wyjedziesz, twój rower nie zaprosi innych rowerów na popijawę.
11. Nigdy nie mówi ci, że jest głodny.
12. Nie opowiada innym rowerom o tym, jak źle prowadzisz.
13. Możesz jeździć na swoim rowerze tak długo jak sprawia ci to przyjemność, a on nie padnie wyczerpany.
14. Jedynie ty możesz porzucić swój rower. On cię nigdy nie zostawi.
15. Twoje ciocie nie będą się dopytywać, kiedy masz zamiar sprawić sobie mały rowerek.
16. Nie musisz mu przypominać przed każdą przejażdżką, żeby się ogolił.
17. Twój rower nie będzie miał ci za złe, jeśli przyprawisz mu rogi.
18. Twój rower nie będzie się denerwował, jeśli przed samym wyjściem postanowisz nagle odświeżyć sobie makijaż.
19. Jeżeli Twój rower nie jest już w stanie jeździć, kupujesz nowy.
20. Od razu możesz przejechać się na nowym rowerze. I nikt ci nie powie, ze jesteś łatwa.
21. Żeby bezpiecznie jeździć na rowerze, nie musisz łykać pigułek.
22. Kiedy rower nie jest ci potrzebny, po prostu zanosisz go do piwnicy.

odyseja :)))

Niedziela, 11 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
relacja u Tomka... ja w przypływie optymizmu zostawiłam rękawiczki w samochodzie i teraz bolą mnie palce (bo trochę przemarzły) i pisać nie mogę ;D
ale chociaż nie zostaliśmy sklasyfikowani, to nie da się ukryć, że zabawa była świetna, okolice piękne, a deszczyk orzeźwiający :D

edit (kilka dni później): zacznę od tego, że się nie wyspałam - trafił nam się pokój z widokiem na latarnię... z przykrótkimi zasłonami. jakkolwiek pocieszający był fakt, że pogoda dopisywała. po wielkim śniadaniu przyszedł czas na wielki pośpiech. mówiono że star jest na zamku, więc kierowaliśmy się w jego stronę w tempie ekspresowym. kiedy już wdrapaliśmy się na szczyt góry (bo, jak to w bajkach bywa, zamek na górze się znajdował), okazało się, że meta jest na dole. a "start z zamku" to była taka metafora. tak więc wjechaliśmy na plac startowy przez ogródek... czy jakoś tak ;D
zanim zdobyliśmy mapę i coś do przypięcia numerów (zapomniałam o zipach), reszta zawodników już ruszyła. a my za nimi. bez logistycznej narady i opracowania trasy. i to był błąd. najpierw zaliczyliśmy szczyt górki, potem jeszcze jeden szczyt z dziurą pośrodku, a potem brzeg jeziora.

widok z... ktróregoś PK ;) © triss
(ten z dziurą pośrodku)

złosliwy punkt koło jeziora ;) © triss


jezioro objechaliśmy wokół, bo los chciał, że punkt się przed nami ukrył i chociaż już na początku był 2 m od nas, to zupełnie nam umknął ;D przy tym punkcie pewna pani (bardzo zdziwiona, że jakaś zawodniczka (czyli ja) ma pomalowane paznokcie, poinformowała nas, że już większość zawodników dawno tu była. postanowiliśmy zatem przyśpieszyć... podczas wcielania tego planu w życie złapałam kapcia. oczywiście pomijam fakt, że niedługo po starcie zaczęło padać (jakiś śnieg z deszczem) i napędy chrobotały od błotka, a przerzutki zaczęły żyć własnym życiem. w drodze na kolejny punkt utknęliśmy w jakiejś gęstwinie. chcieliśmy iść naprzód. (a jak!) ale nie dało rady. musieliśmy zatem zawrócić. żeby nadrobić straty czasowe i zdążyć z zaliczeniem odcinka liniowego, znowu przyśpieszyliśmy. ja znowu złapałam kapcia. trochę to osłabiło nasze morale... "nie powiem, że nie" ;) okazało się, że winowajcą był mikrokolec, którego szukałam w oponie przez dobre kilkanaście minut. tak się sprytnie ukrył, skubany. zaliczyliśmy jeszcze dwa kolejne punkty z odcinka liniowego i... zgubiliśmy się na dobre :] głównie dlatego, że zasugerowaliśmy się błędnym oznaczeniem szlaku. gdy w końcu zrozumieliśmy pomyłkę malowacza szlakowych znaków ruszyliśmy z pedała w stronę PK 10. Chociaż lampion już się zwinął, widok był piękny. nawet tę zadyszkę mu wybaczam ;D

widok z PK 10 © triss


Po bardzo przyjemnym zjeździe z PK 10 skierowaliśmy się na metę, gdzie dowiedzieliśmy się, że nie zostaniemy sklasyfikowani ;D

THE END

BO prolog

Sobota, 27 marca 2010 · Komentarze(6)
Ruszyliśmy spod mojego domu w składzie Tomek, Stopa i ja. Zahaczyliśmy o tesco, bo nie miałam pieniędzy na wpisowe... no i olśniło mnie, że przydałby się drugi komplet baterii ;D spod obi zgarnęliśmy jeszcze dwóch chętnych na nocne harce po lesie wiączyńskim... z tego, co wiem - nie żałowali. my zresztą też nie :))) trasa świetna, dopracowana i przynosząca dużo frajdy - wielki ukłon dla braci P&P. ale po kolei - jak tylko dostaliśmy mapy, opracowaliśmy wstępny plan trasy (właściwie to Tomek opracował wstępny plan, ponieważ to on był Wielkim Nawigatorem i prowadził nas bezbłędnie przez ciemności ;)) ale już na początku plan wziął w łeb, bo złapałam gumę. i to wyjątkowo perfidną, bo nie mogliśmy zlokalizować dziury w dętce, a zapasowej nie mieliśmy. na szczęście zagapiłam się na kałużę i spłynęło na mnie kolejne olśnienie - po włożeniu dętki do kałuży zlokalizowałam dziurę w kilka sekund :D potem jeszcze hamulce sprawiały problemy, ale dużo mniejsze i wreszcie mogliśmy ruszyć w drogę... chociaż 40 minut straty na samym początku nie podziałało zbyt dobrze na nasze morale. za to zupełnie na odwrót podziałał na nas dzik... a właściwie stado dzików. a potem stado dzikich psów. zauważyłam, że prędkość średnia wzrasta proporcjonalnie do ilości takich sytuacji... jakkolwiek łatwiej wtedy o zboczenie z trasy ;D po drodze jeszcze zaliczyłam glebę w bardzo ładnym stylu (taką z obrotem), ale po kilku km przebił mnie Stopa, który wylądował na trawce w chwilę po rzuceniu hasła: "szybciej, szybciej - bo teren jest tu wreszcie dobry" ;D
rezultaty: zaliczonych 8 PK, co dało 16 punktów
a podczas ogniska: 10 opróżnionych kubków (dobrej;P) herbaty, zjedzonych 5 kiełbasek, 6 pieczonych chlebków i 1 ziemniak, ale za to ze skórką ;D
a dzisiaj boli mnie dosłownie wszystko... niby jeździłam cały czas, ale jednak szosa to pikuś w porównaniu z błotkami w wiączyńskim lesie :)
nasza prologowa ekipa (fot. mavik) © triss

"nie, nie jestem zbyt zdjęciowa dziś... no dobra - skoro mavik prosi" ;D © triss

ciii... nasz Wielki Navigator śpi ;D © triss

do szopy, hej bajkerzy ;] © triss

wszystkie powyższe zdjęcia są autorstwa mavika (jakżeby inaczej;))