a po korepetycjach na lody do manufaktury :))) kiedy czekałam na Tomka, zrobiłam zdjęcie pewnemu obrazowi... bo mam słabość do maków ;D (niestety nie pamiętam nazwiska twórcy, ale sprawdzę jutro i dopiszę:)
... wszystkim mężczyznom życzę wszystkiego najlepszego. a rowerzystom - szerokości, wiatru w plecy i niewyczerpanych pokładów energii... niech moc będzie z Wami :) a w prezencie ode mnie i garego kwiatek :))
daniem głównym były: toffinki (wafelki nasączone karmelem), ciasteczka, których nazwy nie pamiętam (herbatnik, mleczne nadzienie i polewa czekoladowa), żelki (poczciwe kolorowe misie), milka (ta z kremowym nadzieniem), prince polo, laysy [solone, pieczone w piecyku, czyli mniej rakotwórcze (mam nadzieję)]. a poniżej zabytkowa kasa z almy, o której poprzednio zapomniałam :)
to, co leży teraz na ulicach, jest ucieleśnieniem ZŁA... przynajmniej dla napędu - łańcuch rdzewieje i skacze po kasecie jak chce, a przerzutka dorobiła się jakichś białych kropek. nawet mój niezniszczalny licznik przestał działać, ale odrobina brunoxa pomogła mu od razu ;)
ale bez kaloszy, więc znowu zmarzły mi stopy... a propos - przypomniał mi się taki quiz na facebooku: "jakim typem kobiety jesteś?". przy każdym pytaniu w ostatniej odpowiedzi pojawiały się "zimne stópki" w najróżniejszych konfiguracjach... jak łatwo się domyślić jestem dziewczynką z zimnymi stópkami ;P a po misji rozprawka III wpadliśmy z Tomkiem do manufaktury na herbatkę pt. poranek kojota (herbata naturalna czarna, zielona mate, honey busch z dodatkiem ananasa, rodzynek i aromatu)... podobno pobudza ;D
bo stąd miał nas zabrać Stopa, a następnie zawieźć na jakąś górę, by pośmigać na nartach. W moim przypadku: "pośmigać", ale obyło się bez strat w kończynach ;) Do Tomka śpieszyłam się niezwykle, więc pojechałam skrótem, dlatego też trasa dłuższa niż zazwyczaj ;) Ostateczny skład ekipy: Lazy, Mavik, Stopa, Xanagaz i ja :) Niestety po nartach wymiękłam i bardzo nie chciało mi się wracać rowerem do domu ;)
ukradli mi szczałę... niby stara i rozklekotana, ale smutno bez niej. zniknęła 20 stycznia spod manufaktury. wygląda dokładnie tak samo jak na zdjęciu, z tym że tylne koło jest inne - z normalną obręczą, a nie "wzmacnianą", nie ma stopki, ale za to posiadała błotniki. gdyby ktoś ją gdzieś zauważył, proszę o kontakt: 782 157 589.
spragniona wiedzy pomknęłam w sobotę rano* do biblioteki... jadę sobie spokojnie ulicą, bo ruch znikomy, słucham sobie joss stone, gdy nagle jakaś istotka z granatowego scenica wielce zniecierpliwiona pokazuje mi na migi, że powinnam ścieżką jechać, a nie ulicą... (jakby trzy pasy to było za mało dla takiego scenica). a ścieżki nie ma. była - to prawda, ale ją przysypało na amen. a jak nie ma ścieżki, to rowerzysta ma nie tylko prawo, ale nawet obowiązek jechać po ulicy... więc też pokazałam pani, co myślę o jej niemądrej sugestii, na migi oczywiście ;]