pączkowanie i masa

Piątek, 27 listopada 2009 · Komentarze(12)
Kategoria paczkowanie
... z ikeą w tle na deser... i oczywiście dwa kapcie na dobry koniec dnia ;P jak tak dalej pójdzie, to będę mogła w jakimś rowerowym pit stopie pracować ;))
ps po drodze pączek z czekoladą i lody z karmelem, a tego co niesłodkie nie liczę ;D
kapeć kapcia kapciem pogania... fot. owca © triss

a może by się tak w końcu ubrać? ;] z dedykacja dla Corteza, coby swoje stawy szanował :P © triss

paczkowanie

Czwartek, 26 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria paczkowanie
a po paczkowaniu do promotora, a potem na wystawę w cafe foto i to by było na tyle :]

leniwie

Wtorek, 24 listopada 2009 · Komentarze(3)
Kategoria paczkowanie
tylko kilka razy korbą zakręciłam... ale może to i lepiej, bo po nieprzespanej nocy nie chciało mi się pedałować ;D

I'm still alive

Piątek, 20 listopada 2009 · Komentarze(4)
Kategoria paczkowanie
i nic mnie nie dobije - nawet kolejny kapec w nowiutkiej dętce :)))
a na deser wafelki w czekoladzie i...

PS powinnam była się domyślic, że będę dziś kapcie łapac, bo przecież wczoraj pomalowałam sobie paznokcie ;]

tu i tam

Środa, 18 listopada 2009 · Komentarze(3)
Kategoria paczkowanie
znowu te same koperty ;)
ps dystans wyznaczony przy pomocy google maps ;)

do Lazy'ego

Poniedziałek, 16 listopada 2009 · Komentarze(0)
... pocałować klamkę ;) a potem do Stopy, który rozwiązał Zagadkę Permanentnego Kapcia w żabci, za co składam mu wielkie dzięki :)))

po lesie :]

Sobota, 14 listopada 2009 · Komentarze(0)
miałam dzisiaj pisać, cały dzień (bo czasu coraz mniej), ale jak zobaczyłam za oknem słońce (po raz pierwszy od kilku tygodni;), to zdecydowałam, że idę na rower... a właściwie idziemy, bo wyciągnęłam jeszcze Corteza. Naszym celem były Łagiewniki, a konkretnie kilka górek w Łagiewnikach. A dzięki mojej kobiecej intuicji Adamowi tez się w końcu udało podjechać... bo diabeł tkwi w szczegółach ;]
Łódź z góry © triss

wędkarska czy wiaderkowa?

Sobota, 7 listopada 2009 · Komentarze(2)
a może koszykowa? co za różnica :D ale za to już wiem, że starorudzką dojedzie się do pabianickiej :)
podsumowanie: 8 nadrobionych kilometrów, dwie zużyte łatki (na dwie dziury w jednej dętce), spóźnienie ma mecz I ligi i podziwianie mglistej panoramy łodzi z rudzkiej góry (w mgle nie widać kominów i łódź traci sporo ze swojego fabrykanckiego uroku;)
a w drodze powrotnej kupiłam czekoladę, która chodziła za mną od wczoraj i przy okazji padłam ofiarą podrywu "na komara":
X: hm, hm... fajna szosa... hm, hm... chcesz zobaczyć mojego komara?
ja: ?
X: wygląda tak samo, jak to twoje cudo, tylko że ma silniczek...
ja: ;D